środa, 10 lipca 2019

[Dylemat Charlie] Rozdział 2 /Szkic/


Urodzinowego opowiadania ciąg dalszy :-) Zakończyłam jego pisanie, całość liczy 5 rozdziałów (i możliwe bonusy?). Wszystko zostanie zalinkowane w zakładce ,,Inne"!
 


- Czy traktuję ją jak siostrę? - powtórzył ze zdumieniem David, unosząc głowę znad zeszytu, w którym niemiłosiernie gryzmolił figury geometryczne związane z zadaniem domowym. - Skąd to pytanie?
Libby pozwoliła sobie zająć łóżko w pokoju brata i z niesmakiem wypisanym na twarzy przesunąć stopą leżące na podłodze spodenki. Nie była pewna co do ich czystości. William był tym schludniejszym bratem, David po prostu starał się utrzymywać porządek - czystość stała u niego na zdecydowanie niższym miejscu. 
- Chodzi z wami... za wami, czy jak to chcesz określić. Wiesz, że w szkole takie rzeczy wzbudzają zainteresowanie. 
David prychnął.
- Ale dlaczego akurat my? W szkole są tysiące osób. 
- Z tymi tysiącami bym nie przesadzała. Ogranicz ten tłum do naszej grupy wiekowej i wyjdzie ci jakaś marna setka. Mniej więcej. W tej setce, jak słyszałam, ty uchodzisz za nieprzeciętnego przystojniaka. Zwłaszcza, kiedy latasz po szkolnym boisku bez koszulki. 
David uniósł brew i uśmiechnął się ironicznie. 
- Mówisz o ostatnim treningu? Ktoś oprócz nas był w tym deszczu na boisku? 
- Mamy okna na korytarzach, mądralo. 
- Siostrzyczko, w tamtym momencie po boisku biegało dwudziestu półnagich młodzieńców, a boisko jest w takim oddaleniu od szkoły, że chyba tylko ktoś z lornetką przy oczach mógłby mnie wyłowić z tego tłumu. 
Libby westchnęła. 
- Cóż, może nie chodziło tylko o ten jeden raz. Bóg mi świadkiem, że nie prowadzę pamiętnika z ilością razy, kiedy biegałeś półnago po boisku, futbolowy świrze. 
David roześmiał się i zasalutował. 
- To ja, we własnej osobie. Ale kochają mnie za to, jak słyszę? 
- Nie. Wszyscy zainteresowani, a tych jest niespodziewanie wiele, uważają, że chodzisz z Charlie. Albo zamierzasz. Albo że Will z nią chodzi i ty im towarzyszysz. Jakoś tak. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że jeśli chciałabyś w końcu kogoś fajnego poznać, chyba powinieneś rozgłosić, jak się sprawy mają. 
David miał przewrotną naturę. Kąciki jego ust uniosły się w rozbawieniu, gdy jego droga siostrzyczka wyrażała swoje zaniepokojenie jego obecną sytuacją osobistą. Lubił grać jej na nerwach, zwłaszcza, że jej charakter pozwalał czasem bawić się kosztem Charlie - tej dość prostolinijnej dziewczyny, która spijała każde słowo z ust przyjaciółki i która prawdopodobnie wskoczyłaby w ogień, gdyby Libby zaklinała się, że od tego zależy jej życie. 
- Ach, a jak się sprawy mają? 
Libby westchnęła. 
- Przecież mówię. Uważasz ją niemal za siostrę, prawda? Byłoby dziwne, gdyby... 
- Gdyby co? Gdybym się z nią umawiał? Nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni, chociaż znamy się od dawna. 
Wyraz twarzy dziewczyny siedzącej na łóżku wyrażał zniesmaczenie. 
- Nawet o tym nie myśl, braciszku. To... byłoby dziwne. 
- Ha! - David roześmiał się. - Prawdę mówiąc, do tej pory nawet przez myśl mi nie przeszło, by pomyśleć o Charlie w innych kategoriach niż przyjacielskich. A William w ogóle nie dorósł jeszcze do myślenia w kategoriach związku i miłości. I nie sądzę, by jego pierwszym wyborem była Charlie. To fajna, wrażliwa dziewczyna, ale Will będzie szukał kogoś, kto go sprowadzi na ziemię. Tak więc nie musisz się martwić, siostrzyczko. Nie przejdziemy na ciemną stronę mocy. 
Libby przewróciła oczami. Czasami nie rozumiała metafor rzucanych przez braci, ponieważ jej gust filmowy różnił się niczym dzień i noc od tego, który preferowali jej bracia. W tym przypadku Charlie miałaby nad nią przewagę w tym względzie, ponieważ z wypiekami na twarzy oglądała z bliźniakami wszystko, co wypożyczali na DVD i przy czym bawili się wieczorami. Libby nie żałowała, że dziewczyna spędza czas z jej braćmi, ale czuła się w obowiązku naprowadzić ją na właściwą ścieżkę, więc wprowadzała ją w świat swoich zainteresowań, filmów, książek i muzyki, by dziewczyna ,,całkiem nie zdziczała". 

Bomba została rzucona. Charlie, dziewczyna naprawdę nieśmiała i prostolinijna, po prostu odsunęła się od towarzyszy swoich zabaw. Było to o tyle łatwiejsze, że wraz z nowym rokiem szkolnym zaczęła zajęcia koła plastycznego. Nie pochodząc z bogatej rodziny, musiała także zapracować na swój sprzęt, poświęcając czas na pracę w wolontariacie. Zajmowało jej to sporo czasu, nadal jednak miała go tyle, by móc się uczyć i odrabiać zadania domowe, a to oznaczało także spotykanie się z Libby. 
Ku jej zdumieniu, po mniej więcej dwóch miesiącach od usłyszenia wstrząsającej dla niej nowiny, David zaczął spotykać się ze śliczną dziewczyną, Susan, z gęstymi, miodowymi włosami do pasa i zielonymi oczami roziskrzonymi iskierkami rozbawienia. Z jakiegoś nieokreślonego powodu Charlie zapałała do niej bezwarunkową miłością, podczas gdy Libby krzywiła się za każdym razem, gdy jej brat przyprowadzał ją do siebie. Charlene uważała, że Susan jest wzorem doskonałości, a Libby wróżyła jej czarną przyszłość, w tym wczesną starość i szybkie przybranie wagi. Charlie uważała, że dziewczyna wyglądałaby niesłychanie uroczo z dołeczkami w pulchnych policzkach i zmarszczkami wokół roześmianych oczu, a Libby tylko wywracała swoimi ciemnymi oczami. 
William poszedł w ślady brata i również zaczął spotykać się z pewną dziewczyną, był jednak bardziej nieśmiały w jej przedstawianiu i przyprowadzaniu. Miała na imię Emily i miała krótkie, jedwabiste czarne włosy, brązowe oczy i mały, nieco zadarty nos. Była dość drobna, ale miała zdecydowanie silny charakter. Ponieważ William był marzycielem i często nie mógł się zdecydować na wiele rzeczy, Emily podejmowała decyzje za niego i ciągnęła go za sobą wszędzie tam, gdzie chciała. Libby nie miała opinii na jej temat - a przynajmniej takiej, jaką chciałaby podzielić się z innymi. 
Wkrótce czas Libby także został ograniczony - zaczęła spotykać się z pewnym chłopcem, którego Charlie nie znała. Nie był to wybranek jej serca, o którym w sekrecie powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce. Sam był typem łobuza, traktującym Charlie trochę jak przygłupie kociątko, kręcące się wokół jego zdobyczy. 
Charlene czuła się zagubiona. Chłopcy wcale jej nie interesowali, a problem jej relacji z bliźniakami rozwiązał się sam. Nadal spędzała czas w kółku plastycznym i wolontariacie, lecz teraz reszta popołudni i wieczorów dłużyła się jej niemiłosiernie. Dziewczyna nigdy nie stworzyła żadnej poważnej więzi z nikim innym oprócz dzieci Murrayów z jednego powodu - czuła się wystarczająco szczęśliwa i spełniona w ich towarzystwie. Nie potrzebowała nikogo innego. 
Teraz oni nie potrzebowali jej. Nadal była ich przyjaciółką i zapraszali ją na piątkowe wieczory, gdy całą rodziną zasiadali przed telewizorem, by oglądać klasyki kina, przy których zawsze świetnie się bawili, lecz... Charlie czuła się nieco odsunięta. Libby siedziała ze swoim chłopakiem (którego zdążyła zmienić dwa razy w ciągu trzech miesięcy, po Samie nie zostało nawet wspomnienie w jej myślach) i często kłóciła się z nim trakcie seansu o najdrobniejsze błahostki, David obejmował Louise (Susan znużyło oglądanie ,,Gwiezdnych Wojen" i ,,Powrotu do przeszłości", wszystkich części po kolei w weekendy, więc znalazła sobie nowego chłopaka), a o ramię Williama opierała się Emily (on jeden wydawał się stały w uczuciach albo po prostu zdawał się na wolę dziewczyny, przy czym bardziej prawdopodobne było to drugie). Charlie przychodziła ze swoim szkicownikiem, w którym czasem bezwiednie kreśliła sylwetki par, zastanawiając się. czy bycie razem rzeczywiście jest takie wspaniałe i czy przyjaźń między ludźmi zawsze musi na tym cierpieć. 

- Przyniosę więcej popcornu - rzuciła Charlie, podnosząc się z łóżka i rozgrzebując poduszki podłożone za swoimi plecami. 
David mruknął sennie, po czym położył swoją dłoń na jej nodze. 
- Czekaj, teraz będzie najlepsze - wymamrotał, patrząc w ekran komputera, na którym leciał ,,Matrix".
Charlie uśmiechnęła się. Nie był to jednak ani pobłażliwy uśmiech, ani prześmiewczy. Raczej uroczy, wiążący się ze zrozumieniem i przyzwyczajeniem. 
- Widziałeś tę scenę setki razy, Dave. 
Chłopak ponownie mruknął. Leniwie przejechał drugą dłonią po twarzy. 
- Może ze dwie setki. Nic takiego. Za każdym razem jest tak samo wspaniała. 
Coś drgnęło w dziewczęcym sercu Charlie. Sposób, w jaki chłopak wypowiadał słowa w tym momencie, sennie i marzycielsko, uderzył we właściwe struny. W wyobraźni dziewczyny chłopak tym samym tonem głosu nazywał ją ,,wspaniałą". A ponieważ wcześniej wypiła z nim piwo - ona jedno, on dwa - ośmieliła się wypowiedzieć to na głos. 
- Ja też setki razy przynosiłam popcorn. Też jestem wspaniała? 
- Yhym. Najlepsza. 
Charlie uśmiechnęła się, ale moment minął. David nie zrozumiał. A może... a może zrozumiał i w ten sposób uświadomił jej, że nie w głowie mu flirt z przyjaciółką z dzieciństwa? Charlie nie poczuła się jednak źle ze świadomością, że chłopak nie odpowiedział na jej nieporadną próbę flirtu. 
Palce dłoni spoczywające na jej nodze zacisnęły się jednak z większą siłą. 
- Hm? - Charlie mruknęła, przenosząc wzrok na intruza. Nie mogła wstać, gdy ją trzymał. 
- Charlie... Kto wymyślił to zdrobnienie? - zapytał nagle David, nie odrywając wzroku od ekranu. 
Dziewczyna przekrzywiła głowę. 
- Moja mama... chyba? Nie pamiętam. Babcia zawsze mnie tak nazywała.I wy też. 
- Charlie. Jak chłopak. 
- Cóż, miałam krótkie włosy i lubiłam nosić spodnie. Nadal lubię. 
- Hm. 
- Możesz mnie puścić? - Obecność dłoni stała się niepokojąca. 
David błyskawicznie uniósł się i unieruchomił jej ciało drugą dłonią, ściskając jej ramię. Nagle jego twarz znalazła się bardzo blisko. 
- Nie przeszkadza ci to? - zapytał, a jego oddech połaskotał dziewczynę w policzek. 
- Co? 
- To, że ludzie nie widzą w tobie Charlene. 
Dziewczyna nie rozumiała. Czego mieliby w niej nie widzieć? 
Ale chłopak słyszał więcej od niej. Wiedział o pytaniach, jakie zadawali mu jego przyjaciele z drużyny. Niektórzy myśleli, że Charlie jest chłopakiem. Nie przyglądali się. Charlene, w skromnych ubraniach, niektórych niemodnych, wyglądała, jakby próbowała ukryć swą dziewczęcość. Ale jej oczy patrzyły dziewczęco. A jej usta tworzyły śliczny łuk. Niczego nie podkreślała, a jednak była śliczna. Tak delikatna, ukryta, nieco wycofana, zawsze patrząca z boku na wydarzenia rozgrywające się wokół. 
William był zbyt zajęty bujaniem w obłokach, by to zauważyć, a Libby przeżywała burzę własnych hormonów. Nadal kochała swoją niepozorną przyjaciółkę, szczególnie dlatego, że zawsze mogła dyrygować w ich relacjach, ale miała teraz ważniejsze sprawy na głowie. 
A Charlene, cierpliwa i kochająca, czekała na swój czas. 
David wcale nie chciał wziąć więcej, niż powinien. Lekko słone usta skubały jego wargi - równie słone - i uczyły się rozkosznej pieszczoty. Popchnął ją lekko, by znalazła się pod nim i dopiero wtedy poczuł, jaka jest krucha. Nawet szczuplejsza, niż podejrzewał, ukryta pod obszernym sweterkiem sylwetka wzbudziła u niego czułość. Charlene zawsze tak się ubierała, odkąd tylko pamiętał. 
- Ja chcę zobaczyć Charlene - wyszeptał, gdy ich usta się rozłączyły. - Spróbujemy bycia ze sobą? 
Dziewczyna, oszołomiona i pobudzona, przymknęła nieśmiało oczy. 
- Dobrze. 

Libby aż usiadła z wrażenia, gdy usłyszała nowinę. Charlene zdecydowała, że sama powie przyjaciółce, więc Davida nie było przy jej boku tego popołudnia. Nie mógł więc wspomóc jej swoim poczuciem humoru i ciętością języka, choć mina jego siostry z całą pewnością sprowokowałaby go do wypowiedzenia jakiegoś uszczypliwego komentarza. Libby, z lekko otwartymi ustami i rozszerzonymi ze zdumienia ustami, wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, która z kolei nie wiedziała, gdzie podziać oczy.
- Kiedy to się stało? - zapytała Libby, ściągając brwi. - Niczego nie zauważyłam.
- Wczoraj - wyjaśniła cicho nieśmiała dziewczyna.
- Nie mówię o tym, kiedy zaczęliście ze sobą chodzić. Raczej, od kiedy zaczęłaś myśleć o moim bracie w ten sposób.
Charlie przełknęła ślinę.
- To... nie jest takie proste. Chyba wcale o nim tak nie myślałam wcześniej. A może tak. Nie jestem pewna.
- Chcesz powiedzieć, że między wami nic nie ma? Żadnych uczuć?
- To nie tak. Po prostu... znamy się tyle czasu... Wszyscy mówią o zakochaniu jak o czymś wspaniałym, czymś, przez co traci się głowę, ale ja mojej nie straciłam. Lubię Davida, nawet bardziej niż innych chłopców... niż chłopaków w ogóle. Jakoś tak... czuję się przy nim swobodnie.
Temat był dla niej trudny. Charlie czuła, że nie przeżywa pierwszej miłości. W tym momencie nie wiedziała nawet, dlaczego zgodziła się zostać dziewczyną Davida. Impuls chwili? Możliwe. Mimo to, żadne z nich nie cofnęło swoich słów, więc ten nowy związek trwał.
Libby natomiast łamała sobie głowę nad tym nowym problemem - przejmowała się bardziej, niż sama zainteresowana.
- Będzie między wami dziwnie, jeśli zerwiecie - powiedziała w końcu, nie mogąc dojść do żadnej konstruktywnej konkluzji.
- Czyli musimy po prostu postarać się, by nie zerwać - odparowała Charlene z lekkim uśmiechem.
Jej przyjaciółka westchnęła.
- Skoro niczego do siebie nie czujecie, nie wróżę wam szczęśliwej przyszłości. Któreś z was w końcu zacznie tego żałować. Stawiam na Davida, bo to taki narwaniec... Chociaż kto wie, może ty pierwsza zmęczysz się tym stanem rzeczy.
Charlene nie potrafiła przepowiadać przyszłości, więc nie potwierdziła i nie zaprzeczyła. Na ten moment wystarczyło jej, że czuła się dobrze w towarzystwie Davida. Może też nie do końca rozumiała ideę ,,chodzenia ze sobą" - w końcu przez tyle lat towarzyszyła rodzinie Murray i spędziła z nimi tyle czasu, że większość ,,pierwszych randek" i ,,wspólnych wieczorów" miała już za sobą.
- A co u ciebie, Libby? Nadal jesteś z Lucasem?
- Och, to głuptas! - Dziewczyna przybrała nagle bardzo lekceważący ton i zmęczony wyraz twarzy. - Wydawał się taki interesujący, znał wszystkie fajne miejsca w mieście, ale w sumie o niczym poważnym nie można było z nim porozmawiać. Wyszedł z niego straszny dzieciak.
Charlene miała największą ochotę przewrócić oczami. To było takie podobne do Libby! Ona sama nie bardzo wiedziała, jak działało to zainteresowanie drugą osobą, kiedy coś ,,może się wydawać", a potem oczywiście okazuje się dalekie od ideału. Jeśli chodziło o Davida, to dziewczyna wiedziała o nim wszystko, co można było wiedzieć. A przynajmniej większość. Tą ważniejszą.

Wakacje Charlie zdecydowała się spędzić w plenerze, czyli na ranczu babci. Ellen stała się o wiele bardziej krucha i przybyło jej białych włosów na głowie, ucieszyła się jednak bardzo z powodu przyjazdu wnuczki do domu i starała się uchylić jej nieba. Wróciły czasy, gdy we dwie piekły ciasteczka i piły gorące kakao, choć teraz często zastępowała je kawa. Starsza pani uwielbiała gry karciane, więc wnuczka poświęcała na grę godzinę lub dwie każdego wieczoru, po czym wychodziła w plener ze szkicownikiem pod pachą. Miejsca, które tak pokochała w dzieciństwie, a które zmuszona była opuścić z powodu szkoły i obowiązków z nią związanych, stały się w jej oczach nieco inne, tracąc swój magiczny blask. Strumyk szemrał jednak równie wesoło, co kiedyś, a jego woda srebrzyła się równie wspaniale, ukazując bogactwo kolorowych kamieni pod powierzchnią. Żwawe ogony ryb przemykały zwinnie tuż przed oczami Charlie, szkicującej spokój i melancholię tego miejsca.
David został w mieście. Podczas wakacji rozgrywano mecze pomiędzy najważniejszymi szkolnymi drużynami - i były to płatne wydarzenia, więc chłopakowi ciężko było odmówić udziału. Charlie, widząc jego niezdecydowanie, kazała mu zostać. W końcu ona sama miała przez lato kończyć projekt dla kółka plastycznego. Na końcu języka miała propozycję, by na czas rozłąki ze sobą po prostu uznali ich związek na nieważny, ale w końcu nie odważyła się tego zrobić. Naprawdę chciała dać mu wolność, ale zrozumiała, że żadna szanująca się dziewczyna nie zaproponowałaby tego swojemu ukochanemu. Choć David nie był tak do końca jej ,,ukochanym", a ona nie była jego ,,ukochaną".
David dzwonił tak często, jak mógł, więc tego lata stary telefon w salonie babci Elli w końcu czynił swoją powinność. Ella z przyjemnością słuchała śmiechu i wesołego szczebiotu swojej wnuczki. Oczywiście całkiem przypadkiem wyciągnęła ze swojej dziewczynki informację o tym, że zainteresował się nią chłopak Daniela. Starsza pani nie rozróżniała bliźniaków z wyglądu i musiała uwierzyć wnuczce na słowo, że umawia się z tym starszym bratem, którego starsza pani lubiła z powodu psotnego błysku w oczach.
Lato, mimo wszystko, minęło szybko. Charlene ukończyła projekt dla kółka plastycznego, a David wraz ze swoją szkolną drużyną zwiedził cały stan, i chociaż nie stał się gwiazdą futbolu, bawił się całkiem nieźle, nie mówiąc już o zarobionych pieniądzach. Niby szczęścia nie dają, ale chłopak wzdychał z lubością za każdym razem, gdy kładł się na swoim łóżku i spoglądał na wypełnione po brzegi półki pełne klasyki filmowej, którą zakupił za zdobyte honorarium.

Libby wszystko bacznie obserwowała i skorzystała z okazji, kiedy tylko takowa pojawiła się na horyzoncie.
- Stęskniłaś się za moim bratem? - zapytała mimochodem, gdy obie przygotowywały w kuchni przekąski na wieczór.
- Hm? Za którym? - odparła niedbale Charlie, krojąc ser i myśląc o zbliżającym się terminie oddania prac semestralnych.
Libby przewróciła oczami.
- Oczywiście, że pytam o Davida! Dlaczego miałabyś tęsknić za Willem, przecież z nim nie chodzisz!
- Och. - Charlie otrząsnęła się z myśli o szkole. - Rozmawialiśmy z Davidem przez całe lato, więc nie zdążyłam się stęsknić. Z Williamem nie miałam zbyt dużego kontaktu, więc chyba za nim stęskniłam się bardziej.
Przyjaciółka smarująca krakersy dipem serowym jęknęła.
- Nie o to mi chodziło... Wy naprawdę ze sobą chodzicie?
- Tak myślę?
Libby wydała z siebie nieartykułowany dźwięk, po czym z pasją zaczęła ładować krakersy na talerz.
Mimo wszystko, Charlie naprawdę stęskniła się za Davidem, choć zrozumiała to dopiero, gdy położyła głowę na jego ramieniu. Zrobiła to dość nieśmiało, jako że nie była do tego przyzwyczajona, ale Murrayowie nie krępowali się aż tak bardzo albo też kontakt fizyczny nie był dla nich aż tak krepujący. David objął ją ramieniem, przez co dziewczyna znalazła się w bardzo przyjemnej pozycji. Żarty i swobodna atmosfera tego wieczoru rozluźniły ją i uszczęśliwiły.
Poczuła się tak, jakby znalazła się w przeznaczonym dla niej miejscu.

2 komentarze:

  1. Hejeczka,
    kajam się, choć id czasu do czasu tutaj zajrzałam to tylko aby zobaczyć czy jest nowy rozdział (na tyle mi czasu starczało)... ale mam nadzieję, że teraz całkiem mi się uda dokończyć komentarze już tak szybko...
    super, mam nadzieję że uda sie Charlie i Davidowi trzymam kciuki za nich...
    liczę jednak na więcej ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    super, mam nadzieję że uda się Charlie i Davidowi trzymam kciuki za nich...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń